Dysk słoneczny obrywa się z firmamentu i spada na ziemię. Tłumy rzucają się na kolana
W górach Sierra de Aire leje jak z cebra. Ale i tak przez całą noc dziesiątki tysięcy ludzi ze wszystkich stron wędrują w stronę niewielkiego, leżącego 130 kilometrów od Lizbony miasteczka Fatima. Piesi, chłopi na wozach, eleganckie powozy ludzi zamożnych, czasem nawet błyskają światła automobili portugalskiej elity. Cały kraj poruszony jest tym, co trzynastego dnia każdego miesiąca zdarza się w dzikim wąwozie zwanym Cova da Iria, niecałe trzy kilometry od Fatimy.
* Zaczęło się półtora roku wcześniej. Troje pastuszków z Fatimy - dziesięcioletnia Lucia dos Santos i jej kuzyni, dziewięcioletni Francisco Marto i siedmioletnia Jacinta Marto - w miejscowości Loca de Cabreco ujrzało wysłannika nieba. Przedstawił się im jako Anioł Pokoju. Trójka pobożnych dzieci zaczęła od tej pory wiele czasu spędzać w kościele na modlitwach. Pół roku temu, 13 maja, w Cova da Iria objawiła się im tajemnicza postać. Cała trójka pastuszków analfabetów opisywała później przebieg widzenia z niezwykłą pewnością i zgodnością w najdrobniejszych szczegółach. Dzieci przeraził nie- spodziewany błysk. Po chwili na szczycie młodego dębu ujrzały płonącą kulę, na której stała zjawa - kobieta okryta białą szatą. Zjawa, którą dzieci nazywały Panią, rozmawiała z najstarszą, Lucią. Jancinta widziała Panią i słyszała jej rozmowę z kuzynką, ale sama nie mogła rozmawiać. Francisco jedynie ją widział, ale nic nie słyszał. Dzieci opowiedziały, że Pani wezwała je do odmawiania codziennie różańca, aby wielka wojna skończyła się i na świecie zapanował pokój. Poprosiła trójkę pastuszków, by przez następne pół roku przychodzili w to miejsce każdego trzynastego dnia kolejnego miesiąca, o tej samej godzinie.
Rewelacje trójki malców z Fatimy podzieliły okoliczną ludność. Wielu wiernych zareagowało niedowierzaniem i wrogością, ale przekonanych i entuzjastów objawienia szybko przybywało. 13 lipca do Cova da Iria ściągnęły ponad 4 tys. ciekawskich i obserwowały klęczące, zasłuchane dzieci. W pewnej chwili Łucja krzyknęła: "Ojej!". Później wyjaśniła, że Pani zapowiedziała jej wtedy, iż w październiku powie, kim jest i czego sobie życzy, oraz da znak, który przekona wszyst- kich niedowiarków. Sława dziecię- cych objawień obiegła Portugalię. 13 września w wąwozie zjawiło się 30 tys. przybyszów z całego kraju i znów obserwowało milczące, przejęte dzieci pod dębem przeżywające kolejne, piąte objawienie.
Dziś zapowiedź cudownego znaku ściąga ponad 70 tys. ciekawskich. Rankiem nocny deszcz jeszcze się wzmaga. Na łąkach i zboczach wąwozu gęstnieją tłumy. Nad nimi - mrowie dużych, czarnych parasoli. Stoją pospołu entuzjaści objawienia i sceptycy, Portugalczycy i cudzoziemcy zwabieni ogólnokrajową sławą zdarzeń w Cova da Iria. Dno wąwozu zamieniło się w błotne bajoro, ale setki wiernych klęczą tam i modlą się.
Wczesnym rankiem trójka pastuszków wyrusza z domu w stronę wąwozu. Lucię prowadzi za rękę ojciec. Tuż za dziewczynką idzie przestraszona matka. Od kilku dni jacyś żądni sensacji ludzie przychodzili do nich i grozili, że jeśli cudu nie będzie, dziewczynkę może spotkać najgorsze. Obie rodziny w deszczu mozolnie przepychają się przez gęsty tłum. Dzieci wchodzą na coś w rodzaju wysokiej ambony z drewnianych bali. Niedawno nad dębem, w którym Pani się objawiała, zbudowali ją entuzjaści objawień, którzy nie mieli wątpliwości, że w Fatimie ukazuje się Matka Boska.
Na podwyższeniu dzieci klękają i modlą się. Dokładnie w południe Lucia patrzy w górę, robi zaskoczoną minę i woła: "Ona jest tam! Ona jest tam! O, teraz zabłysło!". Pani dos Santos napomina z dołu córkę:
- Przypatrz się dobrze, moje dziecko, uważaj, żebyś się nie pomyliła! Ale Lucia już nie słucha matki. W ciszy jak makiem zasiał prowadzi bezgłośny, wewnętrzny dialog z ujrzaną tylko przez siebie, Francisca i Jacintę Panią:
- Czego chcesz ode mnie?
- Chcę, aby zbudowano tutaj kaplicę na moją cześć. Chcę, abyś odmawiała różaniec każdego dnia. Wojna wkrótce się skończy i żołnierze powrócą do domów.
- Powiesz mi swoje imię?
- Jestem Matką Boską Różańcową.
- Mam wiele próśb do Ciebie od wielu ludzi. Spełnisz je?
- Niektóre spełnię, spełnienia innych muszę odmówić. Ludzie muszą poprawić swoje życie i prosić o odpuszczenie grzechów.
* W oczach dzieci Matka Boska wznosi się ku wschodowi i zwraca dłonie w stronę ołowianego, deszczowego nieba. 70 tys. przybyszów z napięciem obserwuje trójkę przejętych, milczących dzieci na drewnianym podeście. Gdy Lucia, Francisco i Jacinta zwracają się w stronę wschodu, deszcz ustaje jak nożem uciął.
Dzieci widzą, jak Matka Boska Różańcowa nagle zwraca się ku nim. Lucia słyszy: "Patrzcie na słońce!" i sama woła głośno: "Patrzcie, słońce!".
W tym momencie chmury nieoczekiwanie rozstępują się i tysięczne tłumy widzą słońce. Ale słońce jest dziwne, wręcz niesamowite. Ma ostry zarys, lecz kolor niezwykły, perłowy. W powietrzu nie ma przy tym ani śladu mgły. Na obserwatorach perłowy krąg sprawia nieodparte wrażenie gwiazdy w uroczystej aureoli. Patrzenie na nią w ogóle nie męczy oczu.
Nagle słońce zaczyna wirować wokół własnej osi. Szybko, coraz szybciej, wreszcie z ogromną prędkością. Wirujący dysk rozrzuca wokół siebie zielone, żółte, czerwone, niebieskie wiązki promieni. Na oczach zamarłych ze zdumienia tłumów po dwóch minutach wirujący, skrzący się barwnymi promieniami dysk nagle zatrzymuje się i znów zaczyna wirować. I znów zatrzymuje się. Teraz zmienia barwę na ciemnoczerwoną. Wtem nad wąwozem i okolicznymi łąkami rozlega się wielotysięczny krzyk przerażenia. Krwawoczerwony dysk słoneczny, nie przestając wirować, obrywa się z firmamentu i z rosnącą prędkością spada na ziemię. Dziesiątki tysięcy obserwatorów są pewne, że za chwilę słoneczny dysk zmiażdży wszystko pod sobą. To już koniec świata. Tłumy rzucają się na kolana w błoto. Jedni wypowiadają głośno akt skruchy, inni krzyczą, płaczą, zasłaniają głowy ramionami w absurdalnym geście obrony. Dokładnie to samo widzą i przeżywają spóźnieni pielgrzymi w odległości 3-4 kilometrów od Cova da Iria i mieszkańcy wiosek odległych o 40 km.
I nagle pędzący ku ziemi krwawy dysk zatrzymuje się i znika. Sekunda absolutnej ciszy i wrzawa okrzyków: "Cud! Cud! Wierzę w Boga! Ave Maria!".
* Trójce pastuszków na rampie w tym czasie ukazuje się Święta Rodzina błogosławiąca świat, potem Chrystus i Matka Boska pod postacią Matki Bolesnej. Ale dzieci nie mają czasu na kontemplację kolejnych wizji. Tłumy rzucają się ku drewnianemu podwyższeniu, odtrącają ich rodziców. Przestraszony Francisco łokciami broni się przed zgnieceniem. Młody, bardzo wysoki mężczyzna porywa Lucię na ręce, unosi wysoko na głową i kroczy przez tłum, niosąc dziewczynkę niczym chorągiew. Nagle potyka się, upada. Lucię w powietrzu podchwytują inni i niosą dalej. Ktoś ukradkiem obcina jej warkocze i zabiera jako relikwie.
Nawet w domu Lucia nie ma chwili wytchnienia. Aż do zmroku do największej izby wpychają się rozentuzjazmowani świadkowie cudu i od nowa każą sobie opowiadać przebieg objawienia.
Źródło: Duży Format
http://wyborcza.pl/1,86176,1714350.html
"...zobaczą zmiany na niebie. Będą świadkami słonecznego obrotu, jak nigdy dotąd. Następnie ujrzą Krzyż. Stanie się to tuż przed zderzeniem gwiazd na niebie i kiedy Moje Promienie Bożego Miłosierdzia okryją ziemię. Następstwem będzie cisza, tak że każda dusza będzie w stanie absolutnej prywatności, gdy stanie przede Mną. Powiedz Moim dzieciom na co muszą uważać, gdyż one nie muszą się obawiać."
Jezus Chrystus 11 listopad 2011 16.00
Jezus Chrystus 11 listopad 2011 16.00
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz